środa, 26 lutego 2014

Głośny śmiech.

Histeryczny śmiech wypełnił pomieszczenie od sufitu aż po samą podłogę. Śmiech ów grzmiał gromko i tym którzy go usłyszeli najbardziej przypominał diabelskie gaworzenie.  Śmiał się przede wszystkim Michałek we własnej osobie. Siedział na niskim stołku i się śmiał. Zainteresowanie swoim dziwnym stanem wzbudzał jednakże mizerne, ponieważ śmiał się nie on jeden. Razem osób wydających odgłosy piekielnej gromadki były ze cztery. Powód tej wątpliwej radości był dla ogółu nieznany, i Michałek postanowił zabrać go ze sobą do grobu… chyba że wymyślą coś jeszcze.



Sesja portretowa Burning light. 
SOON!


Model: Michał L.
Zdjęcia: Ja

niedziela, 16 lutego 2014

Pani I.



Michałek siedział przed komputerem i ze smętnym wyrazem twarzy wpatrywał się w ekran monitora. Ekran ów nie prezentował żadnych ciekawych treści, to też oczy Michałka skakały po nim tam i powrotem. Weekend dobiegał końca, za oknami tliły się ostatnie promienie niedzielnego popołudnia. Poniedziałek zawisnął nad szyją Michałka niczym miecz Damoklesowy.
Michałek nagle poruszył się, oderwał oczy od komputera i spojrzał w głąb pokoju ku szafie. W pierwszym momencie nie zrozumiał co widzi. Jego kot, jak gdyby nigdy nic ogryzał drzwi szafy. Michałek najpierw nie zareagował w zdumieniu przyglądając się zjawisku, następnie kiedy piękny płat okleiny został z mebla brutalnie zdarty, poderwał się na równe nogi. Kot nie głupi, czmychnął czym prędzej do drugiego pokoju porzucając niszczycielską działalność.

Michałek wrócił do komputera. Postanowił zabrać sięga za wrzucenie na bloga ostatnich zdjęć.

Jak Wam minął weekend?


FOTO & Makeup: Michał Wieczny Hałota
Modelka: Fantastyczna Pani I.









sobota, 15 lutego 2014

Empatia.

Jak Bóg na niebie wszystko zaprzysięgło się żeby trafił mnie szlag. Do takiego wniosku doszedłem miotając dziko przekleństwami po wykonaniu telefonu alarmowego. Sytuacja prozaiczna. W domyśle pijany człowiek leży sobie radośnie na chodniku obok ruchliwej drogi, leży stęka, czyni próby uruchomienia motoryki dużej zakończone w rezultacie baletem iście diabelskim oraz rozwalonym łbem. Telefon alarmowy interwencje podjął taką iż stwierdzono „zawiadamiamy pogotowie”. Zawiadomione w zad jego mać kopana pogotowie, po szykowym pytaniu dyspozytorki „czy wąchałem delikwenta” oraz po wysłuchaniu mojego monologu co następuje a) człowiek leży przy ruchliwej drodze i może w każdej chwili wlecieć pod samochód. b) może być pijany, naćpany ale równie dobrze mógł po prostu zasłabnąć i ich zasranym obowiązkiem jest to sprawdzić. c) ma rozwalony łeb, otóż te oto szanowne pełne troski o życie ludzkie pogotowie zawiadomiło mnie że karetki nie będzie. Grom mnie trafił nie gorszy od tych jakimi ciskał Zeus w mitologii Greckiej. Następnie zaalarmowana straż miejska, niestety była zajęta patrolowaniem okolic warzywniaka i nie mogła do nas dołączyć. Zawiadomiono ponownie pogotowie. Piękne wyrazy jakie wymyślałem w przypływie rozszalałej weny twórczej tkwiąc pół godziny nad stękającym niedobitkiem trzeba by spisać dla potomnych. Pogotowie przyjechało HA! Personel medyczny w postaci trzech sztuk szlachetnie wyglądających jednostek nie zaszczycił mej nic niewartej osoby nawet słowem. Spakowany nieszczęsny delikwent owszem. Chociaż nie tyle mnie zaszczycił. Nadawał w eter piękne, soczyste „KURWA!” Żeby było ciekawiej, miejscem oszałamiającej krew w żyłach mrożącej akcji nie była pustynia, bo i skąd na niej ruchliwa droga. Było to ścisłe centrum małego bo małego ale jednak miasteczka! Ścisłe centrum i nikt nie zareagował!!! Jedna kobieta tylko dołączyła!! Jedna!!!! Co  jest z tymi polakami?!!






FOTO i wizaż: MIchał Wieczny Hałota
Modelka: fantastyczna Pani I.
SOON!





czwartek, 13 lutego 2014

Rudy lis.

Sesja zrealizowana dla Davvero Boutique w okolicach dzikiego zachodu. Czyli w okolicach  Mysłowic na Śląsku. Dzicz nader porównywalna różniąca się tym tylko że indianie dysponowali większymi zasobami empatii względem bliźniego aniżeli persona zamieszkujące obszar Mysłowic. Dzień był pochmurny, Michałek z całym sercem tęsknił za pogodą dnia wczorajszego która złośliwie odeszła i zdechła. Światło było marne, bardzo marne. Blendą jednakże wraz ze swymi kompanami udało mu się odbić resztki nie dobitego światła. A rezultat tak się oto prezentuje:





















FOTO: Michał Wieczny Hałota
makeup and stylizacja (oraz blenda): Marta Pypłacz

Ubrania and dodatki: Davvero Boutique



środa, 12 lutego 2014

OMFP!

Michałek w pewnym momencie po prostu stwierdził że ma dość. Ileż można mówić?! ileż kłamać?! Ileż przekłamywać i chrzanić farmazony które trzęsą materią kosmiczną?! Nie Michałek nie oglądał kolejnych wiadomości z cyklu służba zdrowia buduje nową siedzibę łamane przez służba zdrowia nie ma pieniędzy na leczenie pacjentów. Michałek śledził za to od dłuższego czasu to co dzieje się z dzisiejszą fotografią. Z fotografią która była jego wielką pasją.  Z fotografią która już nie miała prawa nazywać się FOTO a tylko GRAFIĄ. Wszak FOTO to światło a gdzie ono się podziało? Gdzie do nadętej purchawki?! Światło instant z pchotoshopa, które odchudza, wygładza i pozbawia zmarszczek. Cholernych zabójczych zmarszczek które są tak wstydliwe jak niegdyś defilowanie nago przed ratuszem! O tak! Takiego „światła” można było uświadczyć do wypęku! Światło które usuwa pępki i zbędne kończyny! W razie potrzeby (sic!) dodaje nowe odstające członki! Oczywiście! Na każdym kroku! No dobrze mówiło się o tym że kobiety z reklamowych plakatów to grafiki komputerowe. Trzepią grzywą pikseli i zapewniają że to ich urok, że są tego warte. Okej tak było i będzie reklama ma swoje nader dziwne prawa które nie sposób zrozumieć, wpaja ludziom że mają dążyć do tych filtrów typu smooth prezentowanych nader dumnie na obliczach znanych niewiast. Jednakże Michałka nie reklama dobiła. Dostał obuchem z innej strony. A dostał tak że łeb mu się zakołysał niczym matrioszka w te i wewte! Kiedy dowiedział się że poprawiane są nawet zdęcia prasowe, mające prezentować RZECZYWISTOŚĆ wówczas już coś w nim pękło, na razie tak leciutko. Natomiast kiedy przeczytał dumne wypowiedzi fotografów że spędzają cztery godziny nad post produkcją zdjęcia i należy im się za to pieniądz nie mały, wówczas to trafił go solidny i rzetelny szlag. Co pozostaje z człowieka po  cztero godzinnej obróbce cyfrowej fotografii?! Co pozostaje z tej w odwłok kopanej FOTO grafi?!! Kałasznikowa Michałek nie posiadał, natychmiastowy odstrzał monitora prezentującego zdegenerowane treści nie wchodził w rachubę. Samobójstwo Michałek wykluczył w drugiej kolejności, natomiast w trzeciej…
W trzeciej kolejności postanowił że jego zdjęcia pozostaną zdjęciami. Nie poświęci post produkcji więcej niż minutę! Jedna minuta dla przeszłości. Wszak zdjęcie, już się zdarzyło, a poco poprawiać przeszłość!?
One minute for past! Więc Michałek zarzekł  się że nad żadnym zdjęciem które znajdzie się na jego blogu, nie będzie ślęczał dłużej niż minutę w czasie post produkcji. Mógł by się uprzeć przy zerze, dlaczego nie, taka myśl również zaświtała mu w głowie. Jednakże stwierdził że jego pomysłem nie jest skazana na porażkę walka z cyfrową obróbką  a jej optymalizacja. Czyli użycie do tego do czego powinna służyć. Do powierzchownej szybkiej poprawki, a ta minuta to rozsądny czas żeby poprawić co rozsądne, a nie zamieni fotografii w może i piękną acz zupełnie nierealną grafikę komputerową.




Sesja dla DAVVERO BOUTIQUE.
Foto: Michał Wieczny Hałota
MUA and stylizacja: Marta Pypłacz
Modelka Klara Kasprzyk
Odzież/dodatki: Davvero Boutique
SOON!